Szpadel uderzył w coś twardego. Andrew zamarł, serce mu waliło. Przyklęknął, drżącymi palcami zeskrobując ziemię, aż ukazał się róg skorodowanego żelaza. Odetchnął głośno. Po wielu dniach frustracji, pod nim leżało coś prawdziwego. Puls grzmiał mu w uszach. W końcu to znalazł.
Adrenalina wzrosła, gdy poszerzył dół, odsłaniając więcej przedmiotu: drewno spuchnięte ze starości, żelazne pasma pokryte rdzą. Była ciężka, celowa, bez wątpienia była to skrzynia. Oddech miał nierówny, niedowierzanie zderzyło się z triumfem. Wszystkie szepty, zagadki, wątpliwości – Henry jednak coś ukrył.