Ruch był niewielki, a nadmorska droga wiła się między rozświetlonymi słońcem wydmami i przebłyskami lśniącej błękitnej wody. Przy opuszczonych szybach ciepłe powietrze niosło zapach soli i wodorostów, a napięcie w jej ramionach zaczęło ustępować po raz pierwszy od wielu dni.
Kiedy w końcu weszła na piasek, dźwięk przypływu poczuł się jak balsam. Przeszła obok najbardziej ruchliwych skupisk parasoli i ręczników plażowych, nie szukając całkowitej samotności, ale wystarczającej odległości, aby stłumić szum rozmów i piski dzieci.