Zaprowadzili go do oddzielnego kąta odgrodzonego grubą plastikową folią. Krzesło. Łóżeczko. Kilka butelek wody. Żadnego zegara. Żadnych odpowiedzi. Tylko szum przefiltrowanego powietrza i od czasu do czasu stłumiony szmer z drugiej strony. Siedział. Czekał. Mijały godziny.
Z miejsca, w którym siedział, widział, jak inni naukowcy chodzą, notują, wskazują na tablety, od czasu do czasu gromadząc się wokół dziwnego jaja. Przynieśli specjalistyczne światła, rozwinęli sprzęt skanujący, zebrali próbki w zapieczętowanych probówkach.