Na górze pojawił się Martinez z Reedem. „Panie Rowe – powiedział równo – czy możemy zweryfikować te dokumenty w sądzie rodzinnym?” „Oczywiście – odpowiedział mężczyzna, choć w jego głosie dało się wyczuć napięcie. Poprawił rękaw, rozmazując na mankietach zaschnięte smugi błota. „Długa droga z Ridgewood – powiedział. „Całą drogę padało
Kiedy się odwrócił, Anika wyczuła słaby metaliczny zapach, przypominający olej do broni lub smar do maszyn. Włoski na jej ramionach podniosły się. „Poproś ochronę, żeby trzymali się mocno” – szepnęła do pielęgniarki. Przez okno, stłumiony ryk niedźwiedzia przetoczył się z rampy załadunkowej jak grzmot po kamieniu. Wszyscy spojrzeli w stronę dźwięku.