Później tego samego dnia pojazdy parkowe ustawiły się na tylnym parkingu. Brama przyczepy skrzypnęła. Niedźwiedź wyszedł powoli, deszcz lśnił na jego sierści. Clara i Evan stali pięćdziesiąt metrów dalej pod nadzorem strażnika. „To on – powiedział cicho chłopiec. Zwierzę podniosło łeb, napotykając jego spojrzenie na odległość.
Konwój jechał w kierunku rezerwatu Ridgewood. Las wyglądał teraz spokojniej, obmyty przez późnowiosenny deszcz. Evan i jego matka jechali z Aniką w jeepie strażnika za przyczepą z dzikimi zwierzętami. Żadne z nich nie mówiło zbyt wiele. Chłopiec trzymał na kolanach pluszowego misia, kciukiem śledząc jego zszytą łapę.