W drodze powrotnej dopadł ją kaprys – niemal instynktowny. Wjechała do piekarni i kupiła kilka pudełek pączków. Nigdy nie należała do osób towarzyskich, ale wiedziała, że jeśli chce poznać odpowiedzi, będzie potrzebować sąsiadów.
Podeszła do domu obok, z pudełkiem w ręku i uśmiechem na twarzy. Zanim zdążyła dokończyć powitanie, kobieta, która odebrała, przerwała jej. „Przepraszamy, jesteśmy zajęci – powiedziała, spoglądając za Rose. Drzwi zamknęły się mocno, a pączki w jej dłoni poczuły się nagle ciężkie. „Co do cholery?”, pomyślała.