Kiedy przybyli funkcjonariusze, Rose zaprowadziła ich bezpośrednio na podwórko. Krótko i sprawnie odpowiedziała na ich pytania. Właz był wciąż otwarty. Sprawdzili wejście, wymienili ciche słowa, po czym zeszli na dół z wyciągniętymi latarkami. Rose stała z tyłu z parą, obserwując proces z twardą szczęką.
Spodziewała się, że wrócą z potwierdzeniem tego, co podejrzewała – ktoś kucał, może włóczęga. Ale kiedy funkcjonariusze wyszli, wyglądali na wyraźnie wstrząśniętych. Chwilę później pojawił się za nimi mężczyzna. Rozczochrany. Szczupły. Po trzydziestce. Rose go nie rozpoznała, ale młoda para obok niej już tak.