Bezpański pies upuszcza liść w sklepie każdego ranka – pewnego dnia właściciel sklepu podąża za nim

Jego oczy powędrowały do kąta pod drzewem. Wyobraził sobie Lolę – pewną siebie i drobną – czekającą cierpliwie w kolejce ze swoim liściem. Musiała widzieć studentów wręczających zielone banknoty, te trzepoczące skrawki papieru, i pomyślała, że tak właśnie robią ludzie. Więc znalazła swoją wersję. Swoją własną zieloną walutę.

Ta myśl prawie go zdruzgotała, ale potem wszystko się wyjaśniło. Liść. Zawsze ten sam rodzaj. Ten sam rozmiar. Ten sam kolor. Lola nie zrywała byle liści z ziemi. Miała źródło. Po raz pierwszy od wielu dni Pedro wyprostował się. Jeśli znalazł drzewo, mógł znaleźć ją.