Świt przeszyły syreny. Samochody policyjne przeczesywały obrzeża, światła migały między drzewami. Elise biegła przed siebie z walącym sercem, zdesperowana, by dotrzeć do Cienia jako pierwsza. Kiedy go znalazła, kucał nad padłym jeleniem z czerwonym pyskiem. Podniósł głowę, jego oczy złagodniały dopiero na jej widok, a ogon poruszał się nerwowo.
Upadła na kolana, szepcząc jego imię. Cień podbiegł bliżej, ocierając się o jej ramię, rozmazując krew na jej sierści. Za nią rozległy się krzyki. Elise wytarła jego futro drżącymi dłońmi, próbując zatrzeć ślady. „Cicho – błagała. Cień posłusznie schował się w cieniu, gdy kroki zbliżyły się do niego.