Kiedy wracała na czas, zachowywała się z cichym triumfem, jakby posłuszeństwo było wyborem, a nie obowiązkiem. Sposób, w jaki zamykała drzwi do swojej sypialni, wydawał się przemyślany, jak narysowana linia. Każdy zamek w tych drzwiach przypominał, że miała swoje życie, do którego nie zostaliśmy zaproszeni.
Nasze pytania stawały się coraz ostrzejsze. „Co przed nami ukrywasz?” Zażądałem pewnej nocy. Spojrzała na mnie mokrymi, wyzywającymi oczami. „Nie byłbyś w stanie tego zrozumieć” – powtarzała w kółko to samo zdanie, niczym tarczę chroniącą przed każdym oskarżeniem. To złamało mi serce.