Stałyśmy się detektywami we własnym sąsiedztwie, nasłuchując strzępków plotek. Wkrótce pojawiły się szepty. Pani Holloway z sąsiedztwa zniżyła głos przy ogrodzeniu. „Widziałam Norę w centrum z dużo starszym mężczyzną. Wyglądał poważnie” Na jej twarzy malowała się troska, ale wiedzieliśmy, że w jej słowach pobrzmiewa osąd.
Wstyd unosił się jak dym. Każde spojrzenie sąsiadów wydawało się wyważone, a uprzejme uśmiechy wyostrzone, by wbić w nas wzrok. Wyobrażali sobie własną wersję historii i żadna z nich nie była miła. W takich chwilach nienawidziłam Grahama jeszcze bardziej za to, że pozwolił, by plotki i cienie naznaczyły naszą córkę.