Bella podążała za nim w pełnej szacunku odległości, bezszelestnie przemykając między cieniami woliery, domu gadów i długiego korytarza biegnącego za legowiskami lwów. Personel to zauważył. „Masz małego przyjaciela”, drażniła się jedna z opiekunek. Inna potrząsnęła głową: „Znasz zasady, Ethan. Bezpańskie zwierzęta tu nie pasują”
Ethan udawał, że go to nie obchodzi, ale sam zaczął ratować resztki ze swojego lunchu, składając stary koc w rogu pokoju socjalnego i zostawiając miskę ze stali nierdzewnej wypełnioną wodą. Bella przyjmowała każdą dobroć bez zamieszania, jakby całe życie czekała na miejsce, do którego mogłaby należeć. Nie była jak inne przybłędy.