Odwiedzający wracali strużkami, przyciągani pogłoskami o niepokojach. Przycisnęli się do wybiegu, sapiąc z powodu rozmiarów tygrysów i ich niespokojnych kroków. Rodzice nerwowo odciągali swoje dzieci. Zachary usłyszał szept jednego z chłopców: „Myślisz, że pamiętają jeszcze psa?” Ugryzł się mocno w język, by nie odpowiedzieć.
Burza uderzyła w czwartek, wstrząsając zoo wiatrem, który trząsł ogrodzeniami i przewracał gałęzie. Zasilanie migotało, alarmy brzęczały, a gdzieś w tym chaosie zawiódł zatrzask. Zachary dotarł do wybiegu tygrysów, gdzie zastał krzyczących opiekunów i migające światła. Jedna z bram wisiała otwarta. Krew zamarzła mu w żyłach.