Jeden z nastolatków twierdził, że tego ranka widział orła lecącego na wschód, w kierunku zalesionego grzbietu. Inny wspomniał o skalistym klifie, na którym wiosną gnieździły się jastrzębie. Teorie wirowały, kruche, ale pełne nadziei. Lisa ściskała w kieszeni zdjęcie Coco.
Nie puściła go od momentu, gdy orzeł zniknął nad drzewami. Gdy grupa omawiała kolejne kroki, spojrzała w dół ulicy – w samą porę, by zobaczyć podjeżdżającą ciężarówkę Davida. Wysiadł z niej z plecakiem przewieszonym przez ramię, ubrany w kolory ziemi i sprzęt turystyczny.