Słońce zachodziło, rzucając pomarańczowe cienie na pola. „Co powiedział Rick?” „Że prawo nie pomoże, chyba że naprawdę cię na to stać” Nie odpowiedziała. Jedynym dźwiękiem był odległy szum ruchu ulicznego i rudzik skaczący po poręczy werandy.
W następny weekend nie było już tylko kilku samochodów – był tłum. Eli stanął na skraju pola, przyglądając się temu, co wyglądało jak prowizoryczny parking. Co najmniej dwadzieścia samochodów, większość z oponami zanurzonymi do połowy w błocie, z nosami skierowanymi w stronę supermarketu, jak wierne psy czekające na swoich właścicieli.