Większość nocy była taka sama – wczesne kolacje, powolne łyki herbaty i szum wiatru na zewnątrz. Jednak dzisiejszej nocy pogoda się zmieniała. Przez cały dzień przez region przetaczała się burza, a teraz była prawie na wyciągnięcie ręki.
Raymond dwukrotnie sprawdził zamki, uszczelnił okna i rozpalił ogień w piecu. Wszystko było gotowe. Właśnie usiadł na brzegu łóżka, z kołdrą naciągniętą do połowy na nogi, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.