Narzucił na siebie ciężki płaszcz, dwukrotnie owinął szyję szalikiem i narzucił wełnianą czapkę na przerzedzone włosy. Zanim założył rękawiczki i wyszedł na mróz, burza rozpętała się na dobre.
Powietrze uderzyło w niego jak ściana. Wiatr hulał po podwórku, a płatki śniegu tańczyły wściekle w blasku światła na werandzie. Każdy krok po oblodzonej ścieżce wymagał wysiłku, a jego buty chrzęściły w gromadzącym się śniegu.