Manny został obok niej, niskim i spokojnym głosem uspokajając zwierzę na tyle, by lekarze mogli pracować. Gdy patrzył, jak przenoszą dziewczynkę na rozgrzane nosze, coś w nim, coś od dawna uśpionego, zacisnęło się z zaciekłą opiekuńczością. To dziecko i jej lojalny pies otworzyli część jego ciała, o której myślał, że umarła lata temu.
Zespół medyczny poruszał się z szybką precyzją, diagnozując głęboką hipotermię, odwodnienie i siniaki na różnych etapach gojenia oraz silny szok emocjonalny. Jeden z lekarzy mruknął, że chyba od dawna nie opiekowano się nią należycie. Manny poczuł, jak te słowa osiadają mu na kręgosłupie niczym lód.