Wychodząc z kościoła na świeże powietrze, Matylda poczuła się lżej, jakby zdjęto z jej ramion wielki ciężar. Zatrzymała się na chwilę, pozwalając ciepłemu słońcu uderzyć ją w twarz, zamknęła oczy i poczuła cichą siłę, która ją przez to przeprowadziła.
Matylda wyszła z kościoła z wysoko uniesioną głową, a każdy jej krok był pełen nowo odkrytej pewności siebie. Nie oglądała się za siebie, wiedząc, że przyszłość jest ważniejsza niż przeszłość, którą zostawiała za sobą. Z każdym krokiem rosło w niej poczucie wolności i nadziei. W końcu nadszedł czas na jej nowy początek.