Późnym popołudniem bolały go kolana i skurczyły się łydki. Kanapka z rana dawno się skończyła. Lucky szedł obok niego utykając – jedna z jego łap musiała gdzieś źle wylądować na pęknięciu. Joshua przykucnął, by to sprawdzić i wyszeptał: „Wkrótce się zatrzymamy”
Ruszył w kierunku zewnętrznych obrzeży miasta. Mniej ludzi, mniej glin i mniejsze ryzyko, że każą mu iść dalej. Mijając doki załadunkowe, znalazł odcinek ściany ze skrzyniami ułożonymi wysoko po jednej stronie i zboczem betonu nachylonym pod kątem wystarczającym do oparcia się.