Po drugiej stronie przejścia siedziała kobieta pochłonięta swoim telefonem. Słuchawki w uszach, paznokcie stukające o ekran. Nie podniosła wzroku, nie wzdrygnęła się. Nie zauważyła. Chłopiec kopnął ponownie – dwa razy w krótkim odstępie czasu. Daniel odwrócił się. Może sam przestanie.
Może to tylko niepokój. Pociąg nie minął jeszcze przedmieść Bostonu. Nie chciał przesadzać. Jeszcze nie teraz. Wpatrywał się w oparcie siedzenia przed sobą, próbując ponownie się skupić. Ale jego mięśnie już się napięły. Każde włókno spokoju, które pielęgnował, było teraz czujne, przygotowując się na kolejne uderzenie. Nadeszło. Oczywiście, że tak.