Po telefonie Helen do detektywa przyszedł drugi e-mail od Rachel: Jeśli jest choć cień szansy, przyjeżdżam. Dzwonił do mnie detektyw. Powiedział, że to może być mój brat. Te słowa miały w sobie ciężar, który sprawił, że Helen usiadła z powrotem na krześle. Gdzieś po cichu wznawiano poszukiwania, które zakończyły się wiele lat temu.
Tej nocy Helen nie mogła zasnąć. Imię Caleba Warda odbijało się echem w jej myślach, ciężkie od niedokończonych spraw. Patrzyła na światła miasta jarzące się jak delikatny żar i zastanawiała się, co oznaczałoby dla człowieka obudzenie się w świecie, który nie tylko poszedł naprzód, ale zbudował nowe życie nad miejscami, które kiedyś badał.