W rogu, na marginesie, widniała odręczna notatka: „Wzrost ciśnienia = nieuniknione uwolnienie” Słowa były dwukrotnie podkreślone. Obok nich widniała data na kilka tygodni przed burzą, która prawie go zabiła. To nie była tylko hipoteza. To było odliczanie.
Na zewnątrz znów rozpętała się burza. Grzmoty dudniły nad ziemią niczym podziemne jęki. Gdy błyskawice uderzyły w okna, Helen zdała sobie sprawę z dziwnej symetrii. Świat na górze drżał, tak jak siedemnaście lat wcześniej, kiedy nikt nie słyszał tego, co Ward próbował powiedzieć.