Podczas gdy Salazar budowała relację z Buckiem, jej koledzy nie rozumieli, jak mogła stale obsługiwać najtrudniejszego klienta z uśmiechem na twarzy. Każdego dnia witała go z entuzjazmem. Nie miała w głowie takiego samego jego wizerunku jak inni. Czasami nawet odwzajemniał uśmiech.
Buck nie był jedynym stałym bywalcem Luby’s, ale jego barwna osobowość odróżniała go od innych. Po siedmiu latach codziennego przychodzenia na lunch, wszyscy od razu zauważyli, kiedy pewnego dnia go nie było. Nawet pracownicy, którzy chcieli go unikać. Nikt tak naprawdę się nie martwił – z wyjątkiem Salazara..