James nie był wierzący. Nie chciał wierzyć w istnienie prawdziwej magii. Ale rzeczy, które właśnie zobaczył – symbole, kości, kociołek – sprawiły, że jego żołądek skręcił się w sposób, którego nie mógł zignorować. Stara kobieta mogła nie być czarownicą, ale coś w niej zdecydowanie nie było normalne. Szopa, przedmioty, rzeczy, które znalazł – zaczynał wierzyć, że było w tym coś więcej, niż kiedykolwiek się spodziewał.
Gdy James stał tam, jego oczy były utkwione w dziwnych przedmiotach na podwórku, skrzypnięcie drzwi szopy zaskoczyło go. Serce podskoczyło mu w piersi, gdy stara kobieta wyszła na podwórze. Nie zastanawiając się długo, James schował się za pobliskim drzewem, a oddech uwiązł mu w gardle.