Emeryt miał dość rowerzystów przejeżdżających przez jego podwórko – zaprojektował więc idealną pułapkę

W chwili, gdy jej opony uderzyły w linię ściółki, czujnik zamrugał. Ułamek sekundy później zraszacze ożyły. Zimna woda wystrzeliła w powietrze, trafiając ją prosto w klatkę piersiową. Wydała z siebie ostry sapnięcie i przyspieszyła, odchylając ciało od strumienia. Opony lekko wpadły w poślizg, ale utrzymała się na nogach.

Nie upadła. Nie rozbiła się. Po prostu jechała dalej, teraz przemoczona i dysząca, oglądając się przez ramię, jakby została zaatakowana przez ducha. Clarence, stojący za zasłonami, popijał herbatę. Taffy wydała z siebie pomruk aprobaty.