Chłopak żąda, by brała prysznic dwa razy dziennie – nie ma to sensu, dopóki nie pozna jego mamy

Ich mieszkanie rozbłysło. Serwetki przechyliły się, wyglądając jak żagle. Paproć, Miles, rosła niesfornie. Evelyn nalewała sobie wina – czasem do połowy, czasem do pełna. On nalewał swoje, jak mu się podobało. Wybory siedziały przy ich stole jak nowi goście, mile widziani właśnie dlatego, że się różniły.

Pewnego ranka napełnił jej kieliszek do pełna i nie przeprosił. „Możesz chcieć tego, czego chcesz” – powiedział, teraz już spokojnie. Evelyn uniosła szklankę. „Ty też możesz” Na zewnątrz dzień był głośny i jasny. Wewnątrz ich miłość w końcu oddychała bez liczenia, a pokój czuł się jak dom.