Clara obserwowała go z krawędzi snu, jego sylwetkę na tle niebieskiego szpitalnego światła. Wiedziała, że ją kocha. Ale miłość zaczynała teraz wyglądać inaczej – cichsza, cieńsza, rozciągnięta między tym, co czuł, a tym, co mógł znieść.
W następnych dniach zaczął zanikać na drobne sposoby. Krótsze wizyty. Telefon, którego nie odebrał od razu. Wiadomość, której zapomniał odesłać. Nic z tego nie znaczyło samo w sobie, ale razem tworzyły wzór, którego nie mogła zignorować.