Wmawiał sobie, że nie angażuje się emocjonalnie. Ale wiedział, że tylko się oszukuje. Za każdym razem, gdy widział, jak uśmiecha się do jego matki, coś w nim się zaciskało. Nie pożądanie, przynajmniej nie na początku, ale uznanie. To był ktoś obciążony, ktoś osaczony, ktoś walczący po cichu. Rozumiał tę walkę bardziej niż ona sama.
Pewnego popołudnia, gdy siedział z Margot, podpisała coś powoli, upewniając się, że zrozumiał: „Lena to dziewczyna, która straciła głos” Margot rzadko używała metafor. Evan zrozumiał natychmiast. Jego matka miała na myśli, że Lena nosi w sobie ciszę jako tarczę ochronną. Domyślał się tego.