W porządku. Niech wyjdą tak pachnący. Nie musiałby nikogo osaczać. Nie potrzebowałby konfrontacji. Żadnych znaków. Żadnych krzyków. Tylko nawadnianie. Tylko trochę ogrodnictwa. Po prostu woda. Podawał mieszankę przez pompę ciśnieniową, tak jak zawsze robili to podczas suszy.
Ale zamiast czystej wody, rozrzedził zawartość zbiornika na tyle, by mogła przepłynąć przez rury. Nie zaszkodziłoby to winorośli – oczywiście sprawdziłby to. Ale mogłaby się przykleić. Do butów. Do skarpet. Do spodni i plecaków. I niech Bóg ma w opiece tych, którzy przyszli ubrani na biało.