Ten mężczyzna miał dość nieuprzejmych turystów, którzy wtargnęli na jego teren – postanowił więc wykazać się kreatywnością

Napełnił zbiornik mieszanką wody ze stawu, rozcieńczonego amoniaku i odrobiny starego koncentratu kompostowego Marianne. Zapach uderzył jak obuchem. Nie był toksyczny, ale przylgnął. Osadzał się na tkaninach, we włosach, pod paznokciami. Najpierw przetestował go na starej rękawiczce. Smród utrzymywał się po dwóch praniach.

Doskonale. Przekierował system tak, aby celował tylko w zewnętrzną krawędź winnicy – tam, gdzie ścieżka zwężała się, a turyści najczęściej błądzili. Czujniki były dyskretne, ledwo widoczne wśród palików i winorośli. Umieścił je nisko, pod baldachimem liści, a rozpylona mgiełka unosiła się w górę.