David pozostał w domu, aż zegar wybił dwunastą, licząc na to, że zmiana w szpitalu ukryje jego tożsamość. Modlił się po cichu, aby strażnicy również się zmienili; jeśli nie, jego tajny plan mógł się załamać w mgnieniu oka. Z głębokim oddechem zdecydował, że nadszedł czas na działanie.
Gdy północ położyła się cieniem, David wrócił do szpitala. Izba przyjęć była pełna aktywności, tak jak się spodziewał. Przybierając pozę nonszalancji, przedarł się przez tłum, wtapiając się w niego bez wysiłku. Starając się zachować neutralny wyraz twarzy i unikając długotrwałego kontaktu wzrokowego, poruszał się wśród gwarnego tłumu, mając nadzieję, że jego podstęp pozostanie niezauważony. Pokój jego żony, jego lokalizacja odciśnięta w jego pamięci, służył mu jako drogowskaz, kierując go na ukradkową ścieżkę.