Przedzierała się przez zarośla, serce jej waliło, nogi bolały. Las zdawał się zamykać wokół niej, gdy gnała za nimi, ledwo nadążając. Nagle drzewa przerzedziły się, odsłaniając skąpaną w słabym świetle polanę.
Dzieci dotarły tam pierwsze, gromadząc się w kręgu pod dyskiem, który unosił się bezpośrednio nad ich głowami. Ciemne chmury rozstąpiły się tak szybko, jak się uformowały, a promienie słońca spłynęły w dół, oświetlając polanę. Wyglądało to niemal jak zaczarowane, jak scena wyjęta z bajki.