Gdy dotarli na szkolne podwórko, Theresa szybko wprowadziła dzieci do środka. Ręce jej się trzęsły, gdy sięgnęła po telefon, najpierw zadzwoniła na pogotowie, a potem do każdego z rodziców z poczuciem pilności. „Zdarzył się incydent”
„Dzieci znalazły dziś dziwny przedmiot i goniły za nim w lesie. Chyba zemdlały z wyczerpania, ale już się obudziły i nic im nie jest. W międzyczasie zadzwoniłam po karetkę, żeby je zbadać.” – wyjaśniła, starając się zachować spokojny głos.