Do środka weszła starsza kobieta z kulejącym jamnikiem. Przeprosiła Tessę szeptem, jakby smutek był zaraźliwy w powietrzu. Tessa zdobyła się na cienki uśmiech. Pies kobiety został zbadany i wyszedł przed powrotem dr Hallett.
W końcu drzwi się uchyliły. Hallett wyszedł, czapka przekrzywiona, rękawiczki poplamione resztkami węgla. Napotkał jej wzrok i przez jedną przerażającą sekundę jego twarz nic nie mówiła. Potem odetchnął. „Było ciężko – powiedział cicho – ale udało nam się ustabilizować stan małego